Kto go nie znał niech nie żałuje, bo gdyby było inaczej, straciłby cząstkę siebie. Sto kilogramów wagi i nie mniej uśmiechu – taki właśnie był i przy całej swojej masie wad, wszyscy, którzy choć na chwilę zetknęli się z nim wiedzieli, że jest kimś wyjątkowym. Wiele lat na tej samej macie, wspólne wyjazdy, zwycięstwa i przegrane, docinki i wspierania. Byliśmy jak rodzina. Huczne pępkowe, gdy narodziła się jego córa, oblewanie zwycięstw, bale sportowe, imprezy …
W swoim życiu, mimo przeciwności losu, udało mu się osiągnąć wiele. Założył rodzinę, którą kochał ponad wszystko. Studiował na Wydziale Elektrycznym Politechniki Warszawskiej i głęboko wierzył, że któregoś dnia uda mu się go ukończyć. Jako zawodnik sekcji judo PW sięgał po najwyższe trofea akademickich turniejów krajowych, a także międzynarodowych. Nigdy się nie poddawał. Zawsze liczył, że osiągnie jeszcze więcej.
Dziś między nami nie ma prawdziwego przyjaciela o wielkim sercu, kogoś potrafiącego naprawdę cieszyć się życiem, kogoś, kto swym humorem zarażał nawet największych smutasów. Jesteśmy przekonani, że jest gdzieś tam wysoko nad nami i uśmiecha się do nas, mówiąc: „Panowie ! Show must go on !”.
Hubert Błachnia
(tragicznie zmarły 28.09.2003)