Znasz to uczucie, kiedy zbliżają się zawody, przygotowań zostało już niewiele, pojawiają się listy startowe, a Tobie podwyższa się tętno i coś zaczyna leżeć na żołądku? Kiedy budzisz się w dzień zawodów i na hale idziesz jak na skazanie, a coś każe Ci się zatrzymać, olać system, usiąść wygodnie z kolegami i cieszyć się życiem bez konieczności walki?
Albo kiedy na widok swojego przeciwnika idziesz po raz piętnasty do toalety lub co gorsza podchodzisz do niego i życzysz mu powodzenia w walce ze sobą ? Albo kiedy podczas pierwszej walki okazuje się że nogi masz z marmuru, ręce z żelaza i nie masz pojęcia o tym co to jest judo?
Jeżeli startujesz to znasz to uczucie na pewno, jeżeli tego nie robisz, to prawdopodobnie właśnie przez to uczucie, bo że nie masz czasu albo zawsze wypada Ci zjazd na uczelni czy coś innego. Spójrzmy prawdzie w oczy – stach przed zawodami to problem powszechny i dotyka każdego bez wyjątku. Od białego pasa na Turnieju 4 Kyu po mistrza świata na Gradslam w Paryżu wszyscy zawodnicy przed walkami się denerwują. Boją się porażki, upokorzenia, konfrontacji. Nie powiem Ci, że mam na to jakiś magiczny przepis, ale jest kilka rzeczy które powinieneś sobie uświadomić, żeby ten stres zmniejszyć.
Przygotowania
Sumiennie przepracowany okres przygotowań, które przed ważniejszymi zawodami powinien organizuje Twój klub/trener to podstawa. Jest wiele osób, które lubią się chwalić jak to wygrały zawody bez przygotowania, albo lubią startować z marszu bo wtedy jest mniejsza presja. Super, tylko taka strategia ma krótkie nóżki i może się sprawdzać na niedużych turniejach lub tych słabo obsadzonych. Im dalej w las tym gorzej, poza tym to często taka zasłona dla strachu przed porażką, zostawianie sobie takiej furtki pt. „jak wygram to ekstra, a jak przegram to powiem że i tak z marszu/na kontuzji/bez formy/nie trenowałem 3 miesiące”, albo ustawianie się w takiej pozie wobec startu, co też w zasadzie jest nastawianiem się na bezbolesną porażkę. Tragedia prawda? Oczywiście są osoby które tak startują bo inaczej nie dają rady, mają kontuzję albo coś ważnego im wypada, jednakże start na zawodach powinien być poprzedzony solidnym okresem przygotowawczym i nie dajcie sobie wmówić że jest inaczej.
Taki „poważny okres przygotowań” to jakieś 2-3 miesiące, podczas których wypełniasz kolejne założenia, zarówno jeżeli chodzi o aspekty fizyczne, techniczne, taktyczne oraz mentalne odnośnie startu na zawodach. Sumienne przepracowanie tego okresu owocuje większą pewnością siebie i formą niezbędną do walki na turnieju. Sumienne to znaczy poparte w miarę możliwości odpowiednią dietą i snem oraz treningiem ukierunkowanym pod konkretne przepisy, które będą obowiązywać na danym turnieju. Każda sobota kiedy stwierdzasz że idziesz na imprezę, nie ma nic wspólnego z żadną z tych rzeczy. Tłumaczenia, że „zawodnik X pije i wygrywa”, albo „ja tak zawszę robię i na treningu sobie radzę” to jest kolejna rzecz która zabiera Ci ewentualne zwycięstwo. Alkohol, imprezy i szlajanie się po nocach to rzecz, której nie połączysz z poważnymi startami na zawodach, a tym bardziej ze sportami walki, gdzie wydolność ma tak duży wpływ na wynik. Widział ktoś kiedyś żeby jakiś Mistrz Świata w judo spamował sieć swoimi zdjęciami z klubów nocnych ? Średnio. Większość najlepszych zawodników to stateczni faceci, to samo tyczy się kobiet zawodniczek. Owszem chodzą na imprezy i tak dalej, ale zapewniam was, że nie w okresie startowym.
Taktyka
Klucz do wygrania zawodów. Dobrze jest podejść do trenera, albo doświadczonego kolegi zawodnika i przed okresem przygotowawczym określić swoją taktykę na dane zawody – zakres technik/pozycji które się przygotowuje na dany turniej. Nie mówię tu o akcjach typu „w trzeciej minucie robisz taki rzut i wymuszasz trzymanie”, tylko o solidnym przygotowaniu pozycji które w walce się pojawią na 100%. Każdy początkujący zawodnik powinien mieć pomysł na swoje walki, a rozumiem przez to świadomość tego, co chce się zrobić od momentu ukłonu, do momentu podani werdyktu przez sędziego. Lubisz walczyć w parterze? Ćwiczysz prawidłowe wciągnięcia do dzwigni i w walce rób je najszybciej jak to możliwe. Chcesz rzucać? Musisz opanować solidnie kilka rzutów i nie dać złapać się w nie swój uchwyt. Takie podejście ułatwi Ci wygraną i pozwoli uniknąć sytuacji, kiedy stajesz przed przeciwnikiem, przybijacie sobie piątki a Ty włączasz chaos, pompujesz się głupio w stójce, albo dajesz złapać w trzymanie czy oddajesz rękę na najprostszą dźwignię. Jeżeli tego nie zrobisz, to walka często wygląda tak: stresujesz się od początku, bo przeciwnik zaatakował pierwszy, zaczynasz się gubić, stres się potęguje, tracisz punkty, stres się potęguje, czas ucieka, stres sięga zenitu, na końcu przegrywasz walkę i po 5 minutach czujesz się jak po obozie kadrowym w Judo bez odżywek. Znajome? Mi się zdarzyło to wiele razy jako białemu pasowi, ponieważ nie miałem kompletnie pomysłu jak rozegrać swoje walki. Owszem, podczas treningu sobie radziłem, robiłem sobie coś tam z kolegami, szarpałem i rzucałem i to wychodziło bo znaliśmy się na łyse konie, ale wciąż to raczej była taka radosna twórczość, a nie solidnie uporządkowane judo. Poza tym, czy piłkarze albo koszykarze na treningach tak sobie kreatywnie rzucają piłką i co się dzieje to się dzieje, a na zawodach damy radę? No raczej nie, oni godzinami ćwiczą konkretne sytuacje i sekwencje, które potem sprawdzają się w dniu meczu. Częstym błędem jest też zmiana taktyki pod wpływem złego podniecenia na skutek wejścia na halę i obejrzeniu losowej walki na żywo. Czyli wbijasz na miejsce, patrzysz na maty i zaczyna się burza w głowie – „ja nic nie umiem”, „rany, jak oni rzucają”, „ja nie chcę tu być”, „może czas zacząć próbować walczyć w parterze?”. Taktyka siada, zaczyna się myślenie pod tytułem „a co jeśli?” i tak dalej. Łatwy sposób żeby wpaść w panikę, a to jest najgorsze na zawodach – demobilizuje, stresuje, odrywa umysł od tego na czym powinien się skupić, czyli na właściwym wykonaniu swojego planu.
Technika
Oczywiście odpowiednia taktyka nie zakłada, że ma się rozpisany przebieg walki od początku do końca – w walce wszystko może się zdarzyć, ale przecież na macie w klubie też nikt nie robi układów kata. Istotna sprawa to dobór technik. Na zawodach początkujących nie uświadczysz skomplikowanych rzutów, a nawet jeżeli, to nie na tyle wytrenowanych by były nie do przejścia. Z moich doświadczeń i obserwacji wynika, że najlepiej w początkujących radzą sobie osoby z dobrze opanowanymi podstawami, zarówno ucieczek jak i ataków oraz pracy z podstawowych pozycji. Nieraz widziałem białe pasy które po trzech próbach ataku przegrywały klepiąc dżwignię z dosiadu. Nie daj o sobie robić memów i skup się na podstawach, bo to fundament czegoś co kiedyś będziesz mógł określić jako swoja gra. Dobrze trzymanie postury, zrywanie chwytów, pilnowanie łokci i szyji, wysuwanie bioder, podstawowe ataki. Na takie dźwignie jak balacha klepią zarówno białe jak i czarne pasy. A wszystko to dostajesz na początku drogi, potem tylko rozwijasz, dostosowujesz do siebie, dokładasz nowe elementy i detale.
Waga
Dzień zawodów. Budzisz się niewyspany i totalnie bez nastroju, a na śniadanie masz batona. Nie przejmuj się – w nastroju do walki nigdy nie będziesz miał, a zeszłej nocy nikt z 300 zgłoszonych na zawody osób nie mógł zasnąć, a już na pewno nie organizator. To się nie zmienia i zawsze tak wygląda – czy jesteś białym pasem na wewnętrznym turnieju klubu, czy zawodnikiem na Mistrzostwach Świata – stres jest zawsze. Jedyne co możesz i powinieneś zmienić, to ten Snickers..
Na szybko. Jeżeli zbijasz wagę przed zawodami judo i ważenie masz rano, to te kilogramy powinieneś zgubić wcześniej, a nie z wodę. Wyjdź więc z sauny, zdejmij bluzę i zamiast się katować odwadnianiem, odpowiednio wcześniej (jakieś 2 tygodnie) ogranicz kalorie. Zero chleba, mniej ryżu i makaronu, żadnych słodyczy i słodkich napojów. Koniec kropka. Żadnej sauny i żadnych „wypoceń”. Pomyślisz sobie „przecież zawodnicy MMA tak robią, GSP po 10 kilo zjeżdża!”. Tak, ale oni po pierwsze mają wagę dzień wcześniej i przez całą noc i cały dzień wracają z kilogramami oraz straconymi mikroelementami, a po drugie to zawodowcy, nad którymi czuwają lekarze i doświadczeni trenerzy, którzy dokładnie wiedzą co mają zrobić, żeby facet po czymś takim był w formie. Gwarantuje Ci, że oni po tym odwadnianiu na wadzę nie są jeszcze gotowi do walki, dopiero na następny dzień są we właściwej formie.
Jeżeli masz dużo do zbicia, a dużo to powiedzmy 4-5 kilogramów (w zależności od tego ile ważysz) to może lepiej odpuścić? Szczególnie jeżeli jest to pierwszy raz kiedy tniesz wagę, a zawody są o pietruszkę. Czasem lepiej się dobrze czuć, zamiast śnic po nocy o krówkach i milce. Poza tym nie jest powiedziane, że dwa kilo niedowagi aż tak bardzo zadecyduje o przewadze Twoich przeciwników. Technika, taktyka, wydolność i spokój walce jest ważniejszy niż siła dwóch kilogramów z tłuszczu w wadze do 100 kg.
W tej chwili istnieje masa portali, które wrzucają świetne przepisy i porady żywieniowe, między innymi dla sportowców. Na bank masz w klubie kogoś, kto poleci Ci taką stronę czy książkę albo osobę która się na tym zna. Zapytaj starszego kolegi albo trenera, a na pewno uzyskasz cenne wskazówki.
Dzień przed
Każdy ma swój sposób na wyluzkę dzień przed zawodami. Jeżeli w ten dzień jedziesz z kolegami 300 kilometrów do innego miasta, to jest to powiedzmy komfortowa sytuacja, bo ich durne gadki skutecznie odetną Cię od strachu, a poza tym śmiech to zdrowie. Zasada jest taka – nic już nie zmienisz, forma jaka jest taka jest, jedz czysto, bądź gotowy, ale oderwij się na chwilę od zawodów. Skupić się musisz przed walką, a nie dzień przed, wtedy jest czas żeby oczyścić umysł i przygotować się na jutrzejszą wojnę. Dobrze jest pójść do kina, poczytać książkę, posłuchać muzyki, pójść na randkę (tylko nie chwal się że jutro będzie złoto, bo jeszcze go nie masz, a po co się potem pokrętnie tłumaczyć) czy robić cokolwiek, co odrywa od rzeczywistości. Poza wódką w dyskotece rzecz jasna.
Hala
Miejsce zawodów to nie jest plenerowa impreza, gdzie chodzisz od grupki do grupki, zbijasz piąteczki z kumplami i wymieniacie się koszarowymi dowcipami. Podobnie drogie panie, nie jest to miejsce ploteczek, wymiany groźnych min z przeciwniczkami i plucia jadem pod adresem „jej włosy, rany jaka wiocha”. W tym momencie skupienie na walkach jest kluczowe. Przyjdź na hale wcześniej, zajmij miejsce, opanuj sytuację, zobacz gdzie jest kibel, gdzie mata rozgrzewkowa. Pooglądaj walki innych, ale bez przesady – nie dla nich tutaj przyjechałeś, tylko po wygraną w swojej kategorii wagowej.
Na jakieś 45 minut przed startem swojej kategorii przebierz się w kimono, pamiętaj o wygodnej bieliźnie i klapkach. W naszym pięknym kraju dobrze też mieć ze sobą grubą bluzę rozgrzewkową, która pomoże Ci dobrze się spocić, a między walkami będzie trzymała ciepło. Niektórzy zakładają też czapki, koszulki pod i tak dalej – cokolwiek działa, pamiętaj tylko żeby nie zbijać ostatnich gramów przed wejściem na matę. Dobrze mieć dres na taką okazję, oczywiście bez przesady. To nie pokaz mody. Skupienie i gotowość do walki, ewentualnie ulubiona muzyka w odtwarzaczu.
Co do kwestii jedzenia przed zawodami, to ja w dzień zawodów na śniadanie lubię zjeść to, co z reguły jem rano przed treningiem, czyli shake mleczny, miód i owoce. Jeżeli nie jadasz na śniadanie kiełbasy, to też raczej nie zmieniaj swoich przyzwyczajeń. I nie daj się namówić na jakieś cudowne mikstury, napoje energetyczne czy inne badziewie. Rób tylko to co masz już przetestowane. Tak samo jeżeli planujesz wziąć jakąś przedtreningówkę czy guaranę – najpierw sprawdź na treningach, czy to na Ciebie działa. Jeżeli lubisz pompować się kofeiną, to odstaw kawę na tydzień przed zawodami, żeby efekt był mocniejszy.
Rozgrzewka
Problem wielu osób, niemniej jednak jest to niezbędne. Są osoby które się nie rozgrzewają, wychodzą do walki, rzucają się jak lwy na swoje ofiary i przegrywają, bo po minucie nie mają czym oddychać, ręce mają z ołowiu i ledwo chodzą na nogach. Pierwsza walka jest najgorsza, wie to każdy biały pas, który doznał szoku na macie, bo nagle wszystko nad czym pracował nagle straciło sensu, zamiast techniki włączył się chaos, a kondycja wyparowała. Dlatego pierwszą walkę trzeba sobie dobrze „zasymulować” na rozgrzewce. Na początek dobrze jest pobiegać. Widziałem jak niektórzy ścigali się na macie rozgrzewkowej – krótkie sprinty, żeby podnieść tętno. Dalej lekkie rozciąganie dynamiczne, żadna sesja jogi, po prostu dobrze wszystko poodciągaj. Jak masz kumpla który startuje o podobnej porze, to dobrze jest to zrobić z nim, albo z trenerem. I teraz są dwie opcje – jest mata rozgrzewkowa, albo jej nie ma. Nie ma maty? Skakanka i walka o uchwyt, ewentualnie nabrania do rzutów czy wejścia. Jest mata? Wszelkie ćwiczenia których używasz żeby się rozgrzać przed treningiem, powtórki kilku pozycji, ewentualnie LEKKI ale SZYBKIE randori, gdzie jest DUŻO RUCHU. Jeżeli pomagasz koledze się rozgrzać, to dajesz mu się pocisnąć (to czasem doda mu trochę pewności siebie;)), jeżeli jest odwrotnie, prosisz żeby nie oporował.
Istotną kwestią jest coś, co ja nazywam „przepaleniem”. To taki delikatny ścisk w klatce, coś co mówi Ci „nie masz formy człowieku, płuca nie nadążają”. Pojawia się to podczas mocniejszych ćwiczeń i wtedy może nagle dopaść Cie panika. Wtedy wyluzuj, przyśpiesz, przebij się przez to i możesz odetchnąć, bo prawdopodobnie właśnie jesteś dobrze rozgrzanym zawodnikiem. Pamiętaj też, żeby po walce z powrotem wskoczyć w bluzę bo zaczniesz stygnąć. I pamiętaj o swojej wodzie! Odwodnienie obniża wydolność, dlatego miej zawszę wodę pod ręką i pij małymi łyczkami między walkami.
Walka
Walka to walka, ale pamiętaj że JUDO to sport, dodatkowo dla Ciebie raczej amatorski. Nie napalaj się na typa ja na największego wroga, ani tym bardziej nie wafluj się z nim, a już na pewno nie życz mu powodzenia. Kłaniasz się sędziemu, ukłon z oponentem i pokazujesz co umiesz. I postaraj się przed walką żeby w Twoim narożniku był ktoś rozsądny – po co Ci ktoś, kto będzie krzyczał „Swoje! Ogień! TERAZ! ATAKUJESZ! Źle, źle… nieeee no, SEDZIA KALOSZ”. Nie potrzebujesz tego, potrzebujesz kogoś, kto będzie Ci w odpowiednim momencie walki mówił na czym powinieneś się skupić. Ktoś kto zna Twoje judo i wie jak pomóc Ci rozgrywać walkę i w odpowiednim momencie krzyknie jaki jest czas i jaki jest wynik. Najlepiej trener albo kolega z wyższym pasem, który wie kiedy kazać Ci zerwać chwyt i gdzie musisz postawić nogę.
Przegrałeś walkę? Smutek. Nic nie poradzisz, ale pamiętaj że to z porażek się uczysz najwięcej, niezależnie od tego czy przegrałeś na shido czy rzutem. To zawsze jest lekcja. Jeżeli walkę wygrałeś – spoko, ale to jeszcze nie jest złoto, teraz trzeba ten wyczyn powtórzyć kilka razy. I pamiętaj – strefa medalowa to nie jest argument za rozluźnienia, bo chyba Twoim celem nie jest trzecie miejsce, co? I pamiętajcie dziewczęta i chłopcy – doświadczenia z zawodów są bezcenne i to one w perspektywie powodują że ktoś jest ‘dobry’. Zawodnik obity i doświadczony to zawsze groźny zawodnik, i osoba która robi postępy znacznie szybciej – trening pod zawody zawsze motywuje do lepszego sparringu, zwiększenia liczby powtórzeń danej techniki, czy szukania drogi wyjścia z problemu. I pamiętaj – nie ma niepokonanych.
wpis na podstawie http://www.grapplerinfo.pl/kiedy-budzisz-sie-w-dzien-zawodow/ autorstwa Maciej ‘SMS’ Kozak